Centrum wiedzy o technologiach i pracy w IT

Marzenia o poprzednim życiu – opowiada opiekunka mentorów w CodeGym

Ostatnia aktualizacja 26 lipca, 2022

To już drugi z trzech tekstów, w których głos oddajemy pracownikom i pracowniczkom firmy CodeGym z Ukrainy. CodeGym to samouczek online do nauki Javy. W niniejszym tekście Elena Khyzhniak, opiekunka mentorów w CodeGym opowiada o tym, jak wyglądały pierwsze chwile po wybuchu wojny i w jaki sposób musiała przystosować się do zaistniałej sytuacji, wciąż chcąc pracować.

Nie udało się zapisać Twojej subskrypcji. Spróbuj ponownie.
Udało się! Widzimy się niebawem – newsletter wysyłamy w każdy wtorek

Otrzymuj za darmo unikalne poradniki, dane i wiedzę o pracy w IT – dostarczane co tydzień

Klikając “Zapisz mnie” wyrażasz zgodę na otrzymywanie e-maili od redakcji, a także ofert partnerów oraz akceptujesz naszą Politykę prywatności.


“Tej” nocy mama zadzwoniła do mnie i powiedziała: 

Pakuj się

Tak zaczęło się dla mnie nowe życie. Teraz mieszkam na wsi na zachodzie Ukrainy, gdzie muszę jeździć do sąsiadów, żeby złapać internet i móc pracować. I uważam się za wielką szczęściarę: przynajmniej żyję, a moi rodzice są ze mną.

Wojna, która rozpoczęła się 8 lat temu

Dla Ukraińców ta wojna zaczęła się nie 24 lutego 2022 roku, ale w roku 2014. To był straszny czas i już wtedy obawiałam się inwazji na pełną skalę. Później zobaczyliśmy, że Rosja nie posunęła się dalej po zajęciu Krymu i wkroczeniu do obwodów donieckiego i ługańskiego. Nastąpiła przerwa na 8 lat. A potem, na początku 2022 roku, zobaczyliśmy niepokojące wiadomości.

Mieszkam niedaleko lotniska w Boryspolu, gdzie pracują moi rodzice. W lutym pojechaliśmy na kilka dni do Lwowa, na wszelki wypadek, gdyby zaczęła się inwazja. Nic się nie wydarzyło, więc wróciliśmy do domu kilka dni przed 24 lutego.

“Tej” nocy mama zadzwoniła do mnie i powiedziała: – Pakuj się. Ona i mój tata byli jednymi z pierwszych, którzy usłyszeli wybuchy, ponieważ mieli nocną zmianę. Powiedzieli mi również, że ewakuacja pasażerów z lotniska już się rozpoczęła. Opuścili lotnisko jako ostatni, gdy wszyscy pasażerowie już wyjechali. Później opowiadali mi, jakie to było straszne uczucie być na pustym lotnisku, które zwykle jest wypełnione tysiącami ludzi.

Zobacz: Jak się przebranżowić na zawód w IT?

Ewakuacja

Spakowałam trochę rzeczy, zabrałam dokumenty i przyjechali po mnie rodzice. Postanowiliśmy zostać razem, ponieważ łączność komórkowa była niestabilna. Plan był taki, żeby spędzić noc w Kijowie, a potem ruszyć w kierunku zachodnim. W ciągu dnia było więcej wybuchów, a ja oczywiście nie mogłam pracować. Czułam się wyczerpana zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Wieczorem zadzwonił menedżer moich rodziców i powiedział, że lepiej wyjechać z Kijowa (ryzyko nowego ataku było bardzo wysokie). Postanowiliśmy więc pojechać do domu naszych przyjaciół w Obuchowie (małe miasteczko niedaleko Kijowa).

Mieliśmy to szczęście, że dotarliśmy tam dość szybko. Drogi były puste, a rząd nie wprowadził jeszcze godziny policyjnej, więc mogliśmy podróżować po zachodzie słońca. Spędziliśmy noc w jednym pokoju bez ogrzewania: trzy rodziny, pies i kot. Następnego dnia wioski w pobliżu Obuchowa zostały trafione pociskami. Musieliśmy uciekać i się ratować.

Piękny krajobraz obwodu tarnopolskiego

Nie wiedzieliśmy, gdzie się udać. Mieliśmy kilku przyjaciół w zachodnich regionach Ukrainy, ale baliśmy się jechać do dużych miast, bo to one były atakowane jako pierwsze. W końcu krewni zaproponowali nam przyjazd na wieś, gdzie mieszkali. Ich sąsiedzi mieli dla nas miejsce w swoim domu. Pomyśleliśmy, że wieś jest bezpieczniejszym rozwiązaniem i zdecydowaliśmy się tam pojechać. Przecież w dużym mieście bombardowanie może zniszczyć infrastrukturę – nie będzie prądu, ogrzewania ani wody. A na wsi łatwiej jest przetrwać.

Wolałabym odwiedzić to miejsce jako turystka…

Po 14 godzinach jazdy w trudnych warunkach dotarliśmy do obwodu tarnopolskiego.

Jak dzisiaj wygląda praca w CodeGym? Bicie dzwonów i brak internetu

Teraz, ponad dwa miesiące później, nadal przebywam w tej wiosce. Jest tu bezpieczniej niż w Kijowie, choć czasem słyszymy wybuchy, widzimy łunę na niebie lub przelatujące myśliwce (mamy tylko nadzieję, że to nasze).

W Kijowie syreny przeciwlotnicze były typowym dźwiękiem. Słyszeliśmy go kilka razy dziennie i nawet się do niego przyzwyczailiśmy (o ile w ogóle można się do czegoś takiego przyzwyczaić). Tutaj, na wsi, alarm lotniczy jest znacznie rzadszym wydarzeniem. Zamiast tego, gdy pojawia się potencjalne zagrożenie, słyszymy dzwony miejscowego kościoła. Gdy usłyszeliśmy je po raz pierwszy, nie wiedzieliśmy, co oznaczają – tak dziwnie brzmiały. 

Nigdy nie wiadomo, kiedy włączy się alarm powietrzny. Czasami nie słychać go przez kilka dni, ale potem znowu rozbrzmiewa. Gdy się go słyszy, trzeba schować się do piwnicy i tam przeczekać, aż niebezpieczeństwo minie. Cóż, cieszymy się, że nie musimy spędzać tam całej nocy…

Problemy z łącznością

Głównym problemem tutaj na wsi jest to, że nie mam dostępu do internetu. Nie ma też sygnału komórkowego, ponieważ mieszkamy w dolinie. Rzadko można złapać zasięg – zazwyczaj trzeba iść pod górę przez 20 minut, żeby zadzwonić.

Na szczęście znalazłam sąsiadów, którzy mają dostęp do internetu. Przychodzę do nich codziennie. To “biuro” jest dla mnie jedynym sposobem na pracę w CodeGym w obecnych warunkach. Nie mogę prowadzić wideorozmów, a internet czasami działa wolno. Nie zawsze też łatwo jest się skoncentrować. Ale jednocześnie, gdy można skupić się na zadaniach, nie można czytać wiadomości i zamartwiać się. Dlatego pracuję tak dużo, jak to tylko możliwe.

Szczęśliwe odkrycia…

Co dalej? Nie mam jeszcze odpowiedzi. Nie chcę zostawiać rodziców i wyjeżdżać za granicę. Moi przyjaciele, którzy uciekli z Ukrainy i są teraz bezpieczni, martwią się o wiele bardziej niż ja, ponieważ ich krewni nadal tu są. Dlatego ja decyduję się zostać.

Po naszym przyjeździe tutaj doświadczałam ogromnych wahań emocjonalnych. Gdy czułam się przygnębiona, rodzice wspierali mnie lub szłam na spacer, żeby zobaczyć budzącą się do życia przyrodę. To trochę pomagało.

Ta wojna pokazała mi, jak wspaniali są Ukraińcy. Zawsze wiedziałam, że jesteśmy bardzo ciepłym i opiekuńczym narodem, ale teraz widzę, jak wiele niesamowitych osób żyje w naszym kraju. Mieszkamy w domu obcych ludzi, a oni są dla nas mili i troszczą się o nas. Wszyscy są chętni do pomocy i prawie wszyscy pracują jako wolontariusze.

Na przykład wójt gminy i dyrektor miejscowej szkoły podjęli kilka inicjatyw. Jedną z nich jest gotowanie posiłków dla wojska. Przyłączyłam się do tego projektu i teraz pomagam w kuchni kilka razy w tygodniu.

Przygotowywanie wareników dla wojska

Dla wielu Ukraińców częścią obecnej rzeczywistości jest ciągłe poszukiwanie uzbrojenia. Wielu mężczyzn wstępuje do sił zbrojnych lub obrony terytorialnej i potrzebują oni sprzętu jak najszybciej. Pomogłam też znaleźć kamizelki kuloodporne dla kolegi mojej mamy i jego oddziału. Poza tym cały czas pomagam zbierać datki dla wolontariuszy, których znam osobiście, na przykład dla mojego brata. Jeśli też chcesz im pomóc, możesz przekazać przez PayPal darowiznę na rzecz Ochotniczego Związku “Defense” (“Zahyst”): zahystvcommunity@gmail.com lub przez podane tutaj dane: https://www.facebook.com/zahystkhm/posts/120622793886404.

Sprawdź: Tablety do rysowania

…i smutne refleksje

Cały czas mam kontakt z moimi przyjaciółmi – niektórzy nadal są w Kijowie lub w innych miastach, a inni wyjechali. Jeden z moich przyjaciół został ranny podczas ewakuacji z Irpienia. Rosjanie zestrzelili jego samochód. Inny przyjaciel wstąpił do wojska i kilka tygodni temu zginął w walkach na wschodzie Ukrainy. Tak trudno pogodzić się z tym, że ktoś, kogo się znało i z kim tak często się rozmawiało, odszedł na zawsze.

Kolejną rzeczą, z którą nie mogę sobie poradzić, jest okrucieństwo rosyjskich żołnierzy. Jak można być tak brutalnym, tak piekielnym, tak niewypowiedzianie nieludzkim? Czy ci ludzie żyją nadal w czasach starożytnych? Są gorsi od zwierząt. Zwierzęta zabijają, aby się najeść, a dlaczego zabijają Rosjanie? Jaki jest cel ich zbrodni? Nie mieści mi się to w głowie. Zwłaszcza po zdjęciach z Buczy i Mariupola…

Mój stosunek do Rosjan zmienił się diametralnie. Nie mam już przyjaciół w ich kraju. Tylko z jednym Rosjaninem utrzymuję stosunki – z moim ojcem chrzestnym, ponieważ jego stanowisko w kwestii wojny jest jasne. Anulowałam również subskrypcję wszystkich rosyjskich blogerów, których czytałam przed wojną.

Tęsknota

Bardzo tęsknię za moim poprzednim życiem. Na początku miałam nadzieję, że wojna nie będzie trwała długo. Powiedziałam sobie: “Dwa, trzy tygodnie, góra miesiąc”. Ale minął już ponad miesiąc, a do końca nie jest nawet blisko.

Chcę wrócić do domu. Marzę o tym, żeby znowu pójść do biura CodeGym, wypić kawę z kolegami i koleżankami z pracy i porozmawiać. Może kiedyś wrócę do Kijowa, kiedy będziemy mogli kupić benzynę. W tej chwili w naszym regionie bardzo trudno ją znaleźć.

W ciągu ostatnich kilku tygodni przyzwyczaiłam się do tej “nowej normalności”, jeśli można użyć słowa “normalność” w czasie wojny. Spotkałam się z moim przyjacielem i moim chrześniakiem, a nawet zwiedziłam kilka zamków w obwodzie tarnopolskim. 

Naprawdę mam nadzieję na najlepsze. Czekam na jak najszybsze zakończenie tej wojny. I wiem, że my wszyscy robimy wszystko, co w naszej mocy, aby do tego doprowadzić. 

Total
0
Shares
_podobne artykuły